wtorek, 7 lutego 2012

Rozdział 1.

The sun goes down,
The stars come out,
And all that counts...

Obudził mnie dźwięk budzika. Gdy dzień rozpoczyna się od takiej piosenki, to musi być udany.
Od rana rozpierała mnie niesamowita energia. To pewnie za sprawą tego, że już za tydzień rozpoczynały się wakacje. Wstałam, wyciągnęłam z szafy jeansowe leginsy i kolorową kraciastą koszulę. Poszłam do łazienki i odprawiłam poranną toaletę. Zeszłam na dół, do kuchni a tam czekały na mnie naleśniki zrobione przez moja siostrę. Maja (moja siostra) przyjechała do nas żeby, zabrać mnie na wakacje do Londynu, gdzie aktualnie mieszkała.
- Cześć Ali ! Jak sie spało? - powitała mnie Maja.
- Hej! A wiesz, że dobrze. Dziś mam nawet ochotę iść do szkoły...
- To się cieszę. Wcinaj i zmykaj do szkoły, bo sie spóźnisz - upomniała mnie.
Czuła się odpowiedzialna za mnie i starała się zastąpić mamę, która zmarła 2 lata temu w wypadku samochodowym. Odwiedzała mnie i tatę najczęściej jak tylko mogła. Ale miała obowiązki, bo była współwłaścicielką wytwórni nagarniowej w Londynie.
- Dzięki za śniadanie! Było pyszne! Ja lecę, pa!
- Do 15!

Gdy wyszłam z domu zobaczyłam pędzącą w moją stronę Olgę.
- Cześć! - zawołała zdyszana.
- Hej! Co Ty tu robisz? Miałyśmy się spotkać dopiero w szkole. - zapytałam zdziwiona.
- Tak, wiem ,ale mam dla Ciebie bardzo ważną widomość. Nie mogłam tak długo czekać.
- No to mów!
- Polecę z Tobą do Londynu!
- Aaaaa.! To świetnie, nawet nie wiesz jak się cieszę!
- Wróć się do domu po kasę, zerwiemy się z lekcji i pójdziemy na zakupy!
- No nie wiem..
- Co jesteś taka sztywna.? Przecież został tylko tydzień do końca szkoły.. Chociaż raz zaszalej!
- No dobra.
- Oo to mi się podoba.

To moje pierwsze wagary w życiu! Nie należałam do tych co opuszczają lekcje. Ale pomyślałam, że ten jeden raz nie zaszkodzi.

Razem z Olgą nakupowałyśmy duuużo ciuchów, żeby zrobić dobre wrażenie w Londynie. Może tam poderwiemy jakieś fajne ciacha... Bo tutaj wszyscy fajni to już zajęci.

_____ Kilka dni później _____


Teraz muszę zacząć myśleć nad tekstem piosenki, którą zaczęłam pisać, ale jakoś nie miałam natchnienia...Była ona odzwierciedleniem moich uczuć do byłego chłopaka. Napisanie piosenki to jedyny spobób, żeby o nim zapomnieć...

" Byłeś kiedys blisko,
 a jednak tak daleko
 pamiętam te wakacje,
 nad tą rwącą rzeką.
 Było nam tak błogo,
 wtedy wyjechałeś
 już teraz wiem do kogo,
 jaki powód miałeś."

Narazie to tyle. Już jutro koniec roku szkolnego. Muszę się wyspać bo jutro czeka mnie dzień pełen wrażeń. Pakowanie się, pożegnania..itd.
Wkońcu za 2 dni spełni się jedno z moich marzeń wyjazd do Londynu. Moim największy mazrzeniem jest jednak nagranie własnej płyty, oraz featuring z jakąś gwiazdą... Chociaż wiem, że na razie mogę sobie tylko pomarzyć...




---------------------------------------------------------------------------------------
 Narazie to tylko tyle. Co o tym sądzicie? Zachęcam do komentowania. ;D











5 komentarzy:

  1. fajny początek, jestem ciekawa, co będzie dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. zaczyna się ciekawie , czekam na dalszy ciąg .

    OdpowiedzUsuń
  3. mój budzik to też 'glad you came' :)
    i mam jej już dosyć, bo nienawidzę wstawać rano xd
    bardzo fajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń