sobota, 28 kwietnia 2012

Nowe opowiadnie. ;D

Pod tym adresem znajdziecie moje nowe opowiadanie: http://nicely-tw-story.blogspot.com/
Mam nadzieję, że sie wam spodoba.! ;D
Pozdrawiam!<3
Wasza Nessy/ nicely/ Ness! ^^

Rozdział 24. Ostatni.!

_____ Jakieś 3 lata później! Rocznica ślubu Nathana i Alicji. _______

Nasza rodzinka (Nathan - mój najukochańszy mąż, James - nasz synek, i ja - spełniona matka i żona) jest szczęśliwa. Mieszkamy teraz w małym miasteczku koło Londynu. Często odwiedzamy naszych przyjaciół z The Wanted. Niestety zespół rozpadł się, bo teraz rodzina jest dla nas najważniejsza, a zabrakło czasu na robienie kariery... Teraz świat podbija nowy brytyjski boysband  One direction. Ale jak mówią chłopcy... Nie żałujemy naszch decyzji...
Dziś jest rocznica naszego ślubu. Zaprosiliśmy przyjaciół na małą imprezę z tej okazji...Ja zajmowałam się James'em a mój mąż przygotowywał ogród do przyjęcia gości..
- Nath...Musisz znieść krzesła ze strychu! Bo nie będą mieli gdzie usiąść! - wołałam z kuchni.
- Tak wiem, tylko najpierw rozłożę zadaszenie. - oznajmił Nath.
- Am! Za mamusię.. Jeszcze tylko jedna łyżeczka.! - mówiłam do krzywiącego się na widok szpinaku James'a
- Nie. To jeśt blee.! - walczył ze mną synek.
- Jak tego nie zjesz, to nie urośniesz i będziesz taki mały jak twój tata! - podpuszczałam go.
- Ja to wszystko słyszę! - zawołał wchodzący do kuchni i oburzony Nathan.
- Tzn... jak tego nie zjesz, to nie urośniesz i nie będziesz taki duży jak twój tata... - poprawiłam się.
- No! Od razu lepiej! - powiedział Nath i poszedł na strych.
Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi..Hmm.. Goście się już zjeżdżają, a jeszcze nie wszystko gotowe..
Otworzyła drzwi a tam ku mojemu zdzwieniu stał mój tata...
- Co ty tu robisz tato.!? - spytałam zaskoczona.
- Nie cieszysz się, że staruszek Cię odwiedził? -  spytał i posmutniał.
- Ale przecież mówiłeś, że boisz się latać!
- Musiłem przełamać stach, żeby odwiedzić moją rodzinę..Bo was to już z rok nie widziałem..A poza tym to wszystkiego najlepszego z okazji drugiej rocznicy wszego ślubu. - oznajmił i przytulił mnie. Potem podbiegł do James'a i wziął go na ręce..Maluch bardzo ucieszył się,bo dziadek miał podejście do dzieci...
 Powoli schodzili się goście...
Max i Michelle przyjechali pierwsi razem ze swoją córeczką Emily, była słodka..Miałyśmy z Michelle plany co do niej i James'a, ale mniejsza o to..
Jako druga para zawitali do nas Olga z Jay'em. Byli tacy zakochani jak wtedy w dniu ich ślubu..To wspaniałe małżeństwo.
Kolejni odwiedzili nas Veronika i Siva, oni też w tym czasie doczekali się dzieciątka, oj przepraszam..dzieciątek ..bo to bliźniaki...Maddi i Lucas...pocieszne brzdące.
Jako ostatni, spóźnieni, ale w dobrym stylu przyjechali Marika i Tom...Marika jest teraz z 6 miesiącu ciąży.
Brakowało mi tylko jednej osoby...Oooo właśnie idzie..
- Cześć siostrzyczko! - powitała mnie Maja
- Stęskniłam się za Tobą.! - powiedziałam i rzuciłam się jej na szyję ( Maja i ja pogodziłyśmy się w dniu kiedy ona dowiedziła się o mojej ciąży. Także wszystko sobie wyjaśniłyśmy i jest w porządku, Maja rzuciła Pawła a on wrócił do Polski.)
- Mam coś dla was! - powiedziała siostra do mnie i Natha dając nam pakunek.
- Nie trzeba było! - powiedziałam  i rozdarłam papier...Była to płyta...Pierwsza płyta The Wanted... Wydana w jej studiu.
- Nathan wyciągnął płytę z opakowanie i włożył ją do odtwarzacza...Chłopacy słysząc dźwięk malodii zgodnie zaczęli śpiewać. Dali nam taki mini koncert...Dawno tego nie robili.. A dalej są świetni..W pewny sensie współczuje ich fankom...Musiały być zawiedzione na wieść o końcu ich ulubionego zaspołu.. Ale Nathan nie wybrał kariery tylko rodzinę i za to mu dziękuję z całego serca. Jestem teraz najszczęśliwszą osobą na świecie..Mam u swojego boku moją rodzinę, przyjaciół...
Nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba.


KONIEC!

------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zakończyłam moje opowiadanie.
Mam nadzieję, że się wam podobało.;D
Chciałbym z całego serca podziękować moim czytelnikom za to, że z niecierpliwością czekali na kolejny rozdział...Za wszystkie miłe komentarze, które w chwilach słabości podtrzymywały mnie na duchu.! ^^
Jesteście poprostu zajebiści.! <333
Teraz postanowiłam napisać kolejne opowidanie, też z udziałem chłopaków z The Wanted. ;p
Tylko, że tym razem będzie ono bardziej przemyślane, poukładane i możnaby powiedzieć: osobiste. ;D
Więc już teraz zapraszam do czytania mojego kolejnego bloga.!
Adres podam w kolejnej notce, jak już go założę i napisze prolog.! ;D
A więc jeszcze raz dziękuję! ^^
Kocham was.!<333
Wasza Nicely.! *w*

środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział 23.

___________ Dzień Ślubu Olgi i Jaya._____________

Miała to być skromna, mała uroczystość w jednej z angielskich kapliczek.
Ona ubrana tradycyjnie w białą, długą suknię i zwiewny welon. Delikatny makijaż (zrobiony przeze mnie) a włosy miała lekko pofalowane.Wyglądała uroczo i bardzo naturalnie.
On ubrany w czarny smoking i muchę tego samego koloru. Swoje loczki kręcił na kij od miotły (Sama widziałam.xdd)
Pasowali do siebie... to trzeba było przeznać...
Ja i Nathan byliśmy świadkami a Marika, Vera i Michelle robiły za druhny.
Paczałam na Jaya, który stał przy ołtarzu..Widać było, że stres go zżerał..Zaczął tupać nogą.
Ja podeszłam do Nathana, żeby upewnić się, że zabrał obrączki...
Miał je prze sobie..Uff...
W tym momencie organista zaczął garć marsz weselny... Otworzyły się drzwi do kapliczki i ujrzałam Olgę..Uśmiechniętą, ale bardzo przejętą...Szła po czerwonym dywanie krokiem prawdziwej gwiazdy.
Cały czas jej wzrok był skierowany na Jaya... Podeszła do ołtarza Jay złapał ją pod rękę i pastor zaczął odprawiać mszę... Był to ślub mieszany... A mianowicie trochę polskiej i brytyjskiej tradycji...Mszę prowadziło dwóch księży jeden polski i angielski.
Po jakimś czasie ksiądz wypowiedział mój ulubiny fragment ewangelii:

" Miłość cierpliwa jest,
  łaskawa jest.
  Miłość nie zazdrości,
  nie szuka poklasku,
  nie unosi się pychą,
  nie dopuszcza się bezwstydu,
  nie szuka swego,
  nie unosi się gniewem,
  nie pamięta złego,
  nie cieszy się z niesprawiedliwości,
  lecz współweseli się z prawdą.
  Wszystko znosi,
  wszystkiemu wierzy,
  we wszystkim pokłada nadzieję,
  wszystko przetrzyma.
  Miłość nigdy nie ustaje..."

A na końcu te magiczne słowa:
" Od teraz jesteście mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą."
Para młoda złożyła wtedy na swych ustach gorący pocałunek i wszyscy zaczęli bić brawa.
Po zakończeniu pierwszej i oficjalnej części uroczystości przyszedł czas na coś mniej stresującego...

Wesele...
Wszyscy goście wraz z nowożeńcami udali się nad jezioro... Była tam pięknie oświetlona altanka, A przy niej stał zespół, który miał zabawiać gości muzyką...
Piękne widoki w około... Goście już od kilku godzin bawili się na całego (paaaarty haaard.xdd)
Ja poszłam odsapnąć po szaleństwie na parkiecie... Nalałam sobie lampkę wina i udałam się nad jeziorko... Tam znalazłam ławeczkę na której przycupnęłam...

Siedziałam tam dosyć długo...Oglądałam malowniczy zachód słońca, rozmyślając nad moim dotychczasowym życiem w Londynie...O moim maleństwie... niezastąpionych przyjaciołach, których tutaj poznałam..No i o Nathanie kiedyś moim idolu, który teraz jest moim narzeczonym i ojcem mojego dziecka...
Teraz, gdy nad tym długo rozmyślam to wydaje mi się to takie nierealne...
Ściemniło się i powiało chłodem... Oni chyba nawet nie zauważyli mojej nieobecności...
Wtedy ktoś nałożył na mnie marynarkę..To był Nath...Usiadł obok mnie i przytulił...Nie odezwał się ani słowem...Po prostu siedziliśmy tak razem w milczeniu i patrzyliśmy w gwiazdy...

---------------------------------------------------------------------------------------------
Miał być romantyczny.. ^^
Dziękuję, że to czytacie, naprawdę podtrzymujecie mnie na duchu..<3
Komentujcie. ;D
Dedykacja dla czytelników. ;p

sobota, 21 kwietnia 2012

Rozdział 22.

- Ale jak to!? Czy na pewno to są moje wyniki? - spytałam zdenrewowana.
- Alice Kamiński?
- No tak, ale... - zaczęłam, ale lekarz nie dał mi skończyć.
- A więc to już na 100 % ...Ile ty masz lat dziecko.? - wypytywał.
- 18...tylko 18...Nie jestem jeszcze gotowa... - mówiłam niedowierzając. Zauważyłam, że Nath jest blady jak ściana...Milczał, co jeszcze bardziej mnie irytowało.
- Nath powiedz coś...Proszę! - mówiłam błagalnym tonem.
- Będę tatą! - momentalnie się rozpromianił i przytulił mnie.
- Tak, ale co teraz będzie z....The Wanted? - szeptałam.
- Teraz najważniejsza jesteś ty i nasz maluszek...Wiesz co.? Myślę, że to będzie chłopak.... - nawijał jak nakręcony.
Byłam w ciężkim szoku. Lekarz oznajmił, że poprowadzi moja ciążę....ciążę....Ja jestem w ciąży...Będę młodą matką... Muszę powiadomić Maję...Ale, czy to ją wgl obchodzi.!?...Jeszcze tata..jak ja mu to powiem.!?
A Nath...wydaje się być szczęśliwy...Mam nadzieję, że mnie nie zostawi dla kariery...Ale on kocha scenę...Nie mogę mu tego zrobić...Może po prostu odejdę...
Biłam się z myślami prawie całą drogę do domu...
- Nath..może ja usunę to dziecku... - zaczęłam niepewnie...A on zatrzymał samochód na poboczu...
- Co.!? Zastanów się co ty w ogóle mówisz.!? - mówił, a wręcz krzyczał.
- Ty nie rozumiesz...Ja się boję..Boję się, że nie będę dobrą matka...i, że ty..że mnie zostawisz, a ja zostanę sama...z dzieckiem.
- Nie! To ty nie rozumiesz! Ja Cię kocham! Słyszysz!? Ciebie i to dziecko, które nosisz teraz pod swoim serduszkiem...I nie mam zamiaru was zostawiać! Nigdy! Zapamiętaj to sobie!
- Myślisz, że sobie poradzimy...No wiesz...w roli młodych rodziców.? - pytałam.
- Razem? Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości! - oznajmił i pogładził mój brzuch...A ja się uśmiechnęłam i ucałowałam ojca mojego dziecka.

________5 min. później. Dom TW.___________

Nath otworzył mi drzwi i pomógł mi wejść.
- Proszę Cię...Umiem sama chodzić! To ciąża, a nie choroba... - uświadomiłam to Nathowi.
- Ciąża!? Jesteś w ciąży.!? - usłyszałm jakiś głos...To była Vera.
-  No..Tak wyszło... - mówiłam trochę zawstydzona.
- Tego się nie spodziewałem.. - stwierdził Seev, który miłą oczy jak 5 zł..Paczał na mój brzuch..
My też nie, ale jesteśmy szczęśliwi. - mówił Nath z uśmiechem nr.52. A ja wciąż jescze nie byłam pewna...
- Który to już tydzień.? - spytała Vera
- Czwarty..Czyli mieściąc...Jeny..Jeszczetylko osiem miesięcy. - mówiłam gładząc się po brzuchu...i mimowolnie się uśmiechnęłam na myśl o tym, że tam jest własnie mój synek/córeczka...
- Musimy pomyśleć nad pokoikiem...No i trzeba wybrać imię...A i najważniejsze... - zaczął Nath, ale po chwili przerwał.
- Ślub.? - wyrwało mi się.
- No...Tak o tym pomyślałem...No bo chyba nie chcemy, żeby nasze dziecko było 'bezpańskie'...
- Czy ty mnie właśnie prosisz o rękę.? - spytałam.
- No..Tak.!? - mówił Nath i spuścił wzrok.
- Mało to romantyczne, ale zgadzam się! - oznajmiłam z radością.
- Serio!? No wiesz, możemy to zrobić oficjalnie...Kolacja, płatki róż, świece...- wymianiał FlyBoy, ale nie dałam mu skończyć, bo pocałowałam go namiętnie...
- Mrrr... - mruknął zadowolony i wyszeptał swoje pierwsze słowa w moim ojczystym języku:
KOAM CZE!  A ja się zaśmiałam..
- No wiesz, musisz mi dać parę lekcji polskiego...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
To jest jak na razie ostatni rozdział, bo teraz robię przerwę w pisaniu...
Ale jeszcze nie kończę opowiadania. ^^
Pozdrawiam czytelników. ;***
Wasza Nessy/ Nicely/ Ness.! Jak tam chcecie.;p
<333

piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 21.

...Nie no..A to ci dopiero.. Podeszłam i pogratulowałam nowym rodzicom...A potem pobiegłam na górę...Weszłam do łazienki i zaczęłam płakać...Choć nawet nie znałam powodu...Nath przybiegł za mną...
- Co Ci jest.? Znowu nie dobrze? To nie jest dobry znak, przecież bierzesz lekarstwa..- mówił przez dzwi
- Nie wymiotuję Nath, ja..ja...nie wiem co się ze mną dzieje..rozkleiłam się kompletnie.. - mówiłam połykając łzy.
- Ale dlaczego.? Tak po prostu bez powodu.? - wypytywał zmartwiony.
- Tak..Sama nie wiem dlaczego..Może pójdę się położyć.- oznajmiłam
- No pewnie..Prześpij się. Jutro poczujesz się lepiej. - pocieszał mnie mój chłopak.
Zeszłam jeszcze na dół żeby pożeganć się ze starą ekipą i nowo poznaną Michelle, czyli przyszłą mamusią.
Kiedy dotarłam na dół oni właśnie sprzątali i zbierali się do wyjścia. Max pojechał razem z Mich do jej rodziców, żeby poinformować ich o małej istotce, która znajdowałą się właśnie pod sercem ich córki.
Marika zaprosiła Toma do swojego mieszkania, więc zapewne nie wróci dziś na noc...Reszta została. Jay tylko poszedł do sklepu po coś mocniejszego. Stwierdził, że zrobią after party. Zapowiadał się świetna impreza w której ja nie byłam w stanie uczestniczyć. Zraezygnowana poszłam wziąć prysznic, by potem ułożyć się do snu. Jednak nie była to spokojna noc. Najpierw przez jakąś godzinę nie mogłam zasnąć. Potem latałam w tą i z powrotem do łazienki żeby zwrócić to co stało mi na żołądku. To nie było przyjemne. Zaczynałam się martwić, że to coś poważniejszego. Ale nie ma co się martwić na zapas...Wszystko okaże się jutro....
Obudziłam się około godziny 6. Nath jeszcze słodko spał po wczorajszej imprezie. Nie miałam zamiaru go budzić, więc cichutko wstałam i ruszyłam w kierunku łazienki. Ogarnęłam się i zeszłam na dół coś zjeść....
Na kanapie w salonie spali 'narzeczeni'. Jeju..Już za tydzień ma się odbyć ich ślub...Musze kupić im prezent...No i jakąś sukienkę...Musze przecież zacnie wyglądać na ślubie przyjaciółki...Ciekawe, czy Maja będzie na uroczystości...W końcu jest na liście gości...A dobra, nie chcę już o niej myśleć..Nie będę psuła sobie całkiem miłego dzionka.. O dziwo czułam się lepiej niż wczoraj, ale nadal mnie mdliło.
Po śniadaniu Nath już ogarnięty zawitał do jadalni.
- Witam Słońce! - powitał mnie i musnął moje usta.
- Cześć Misiu! Wiesz co.? Miałeś rację! Dziś już czuję się o niebo lepiej.
- A nie mówiłem? Ale zbieraj się, bo zaraz jedzimy odebrać wyniki. - powiedział a ja posmutniałam, bo nie lubię wizyt w szpitalu.
- Ale najpierw zjedz śniedanie. Zrobiłam Ci pyszną jajecznić na boczku. Tak jak lubisz.
- No dobrze..To ja teraz zjem a ty w tym czasie się przygotuj.... - jeny mówił takim tonem jakby był moim ojcem.
-Dobrze! Nie gorączkuj się tak.
Przygotowałam się do wyjścia a Nath zjadł śniadanie.

________20 min. później. Szpital._________

- Nath... - zaczęłam zaniepokojona.
- Spokojnie kochanie..Nie mart się będzie dobrze.! - uspokajał mnie, bo chyba widział, że pobladłam..Czułam to, a na dodatek serce zaczęło bić szybciej...
I wtedy usłyszałam niski głos piguły:
- Alice Kamiński!
Weszliśmy z Nathanem do gabinetu..
- Proszę usiądźcie! - powiedział doktorek.
- Panie doktorze, proszę do rzeczy! Moja dziwczyna jest bardzo zestresowana i chcemy już poznać wyniki...
- Ale nie ma się czym stresowć! - powiedział doktor z uśmiechem.
- Czyli jestem zdrowa.? - spytałam z nadzieją.
- Tak, oboje jesteście zdrowi.! - oznajmił ze spokojem.
- No to świetnie...Ufff..kamień spadł mi z serca....Ale zaraz, zaraz...Jak to oboje.!?! - spytałam zdziwiona.
- No tak, ty i twój maluszek... - oznajmił szokującą wiadomość doktorek.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nudziara, nudziara.! ;p
Hahaha..Wiem Anela, że Cię wkurzam.xdd To dla Ciebie...;D
I dedykuję ten rozdział również mojem przyjaciółce. (najpierwsiejszej na świecie ;*) Ivy.<333
I N.I.M i K. <333 (Myia i Kajak.;**)
Oraz całej rodzince z czatu i czytelnikom.! ^^
#TWfanmily rządzi.! <3

sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział 20.

- Ale ja nadal nie wiem o co Ci chodzi.!!! - mówiłam poirytowana
- Oh..To już zapomniałaś jak dilowałaś narkotyki po to żeby kupować sobie drogie ciuchy.!?  - krzyczła wręcz do słuchawki siostra.
Jak ona mogła uwierzyć w takie bzdury!?...Ona chyba serio się w nim zakochała, bo wierzy w każde jego słowo...
- Ale ja nigdy...Maja.?... - rozłączyła się.
Całą rozmowę słyszał Nathan...Siedziałam na kanapie, i łzy napływały mi do oczu.... Mój chłopak usiadł obok i przytulił mnie.
- Ale ja nie.. - miałam mętlik w głowie.
- Wierzę Ci...Wszystko się wyjaśni...Nie martw się... - oznajmił Nath i cmoknął mnie w czoło.
Siedzieliśmy przez jakiś czas w milczeniu...I w pewnym momencie zemdliło mnie...Oj chyba zaraz zwrócę...Pobiegłam jak oparzona do łazienki...Zatrzasnęłam za sobą drzwi...Nath dobijał się do drzwi, ale ja  nie byłam w stanie mu otworzyć ani nawet nic powiedzieć...Siedziałam tam jakieś 10 min...Kiedy już pozbyłam się tego ciężaru..Chciałam wyjść, ale mogłam..drzwi zatrzasnęły się na dobre...Nath zawołał Toma (specjalistę od majsterkowania) A ten uwolnił mnie.
- Co Ci sie stało Ali.? - spytał troskliwie mój FlyBoy.^^
- A wiesz co...Chyba się czymś zatrułam. - oznajmiłam.
- No to może powinnaś pójść do lekarza.?
- Nie...nie lubię lekarzy, mam syndrom białego fartucha....A poza tym już mi lepiej. - powiedziałam, z uśmiechem chociaż tak na prawdę to cały czas było mi nie dobrze...I znów pobiegłam tam gdzie król chodzi piechotą..xdd
A kiedy wróciłam Nath oznajmił, że zapisał mnie do lekarza...i, że zaraz jedziemy...No co miałam zrobić!?..Musiałam...skoro już byłam zapisana....
- To idziemy.! - powiedział i pokiwał ręką mi przed oczami, bo sie zamyśliłam.

________20 min. później. Szpital.________

Porozmawialiśmy z lekarzem, stwierdził, że to mogło być zatrucie..Ha, tak jak podejrzewałam, a Nath to zwykły hipohondryk, martwi się na zapas. Zapisał mi krople żołądkowe ...Przy okazji zrobił mi kontrolę po ostatnim wypadku..Ałć moja głowa wtedy ucierpiała...Pobrali mi też krew i doktorek kazał mi przyjechać jutro odebrać wyniki...
Kiedy wróciliśmy do domu, zobczyliśmy cała ekipę: Toma z Marikę (słodka, nowa para), Maxa i ku mojemu zdziwieniu Michelle (no wreszcie, ją w końcu poznam), Seeva z Verą, Jaya z Olgą (narzeczeni ^_^)
Pichcili coś w kuchni..Pachniało jak..jak...pizza.!? Nie no nie mówcie mi, że zrobili pizzę.xdd
Weszliśmy do kuchni...Przywitałam się z wszystkim...i zapoznałam się z Mich..Okazała się bardzo miłą osóbką, ale coś czułam, że nie będę miała z nią takiej więzi jak z Verą, czy Olgą...No cóż, ale to się jeszcze zobaczy...No więc tak chłopacy wymyślili, że zrobią pizzę, ale taką mrożoną oczywiście. Kiedy już skończyli wszyscy usiadliśmy do stołu...Śmialiśmy się, i była całkiem miła atmosfera...I w pewnym momencie Max i Michelle wstali, bo chcieli nam przekazać jakąś wiedomość..Już się bałam...Może teraz oni chcą się pobrać.? Nie no to by było za dużo tego wszystkiego...
- No więc, Michelle i ja.... - Max urwał i dokończyła Mich.
- Spodziewamy się dziecka!
Wszystkim z wrażenia opadły szczęki do pasa...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, wiem...nudny, -,-
Dodałam..I moje wątpiliwoscie jeśli chodzi o skończenie opowiadania zostały rozwiane, bo mam tu jeszcze parę ważnych zdarzeń do opisania.. ^^
Mam nadzieję, że się cieszycie. ;D
Z decykają dla sistersów z czatu. <333
N.I.M. <333 I jeszcze K.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 19.

...Po drodze kupiłyśmy dobre winko i co nie co do wyjarania (oj będzie się działo). Kiedy doszłyśmy do studia zorientowałam się, że nie mam klucza...A było już późno więc wątpie, że Maja była jeszcze w pracy...Lecz ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte...A to co tam zobaczyłam....OMG! Maja miziała się z...Nie to nie może być on....
- Maja!? Co ty tu robisz....z ..z Pawłem (moim byłym)?
- A co? Nie widać.? - mówiła złośliwym i poirytowanym tonem, a Paweł tylko szyderczo się pod nosem uśmiechał.
- Nie no, dziewczyny chodźmy stąd.nie mam ochoty na nich paczeć... - powiedziałam zaciskając wargi ze złości. Ale dlaczego.? Co ja im zrobiłam.? To nie może być prawda..Przecież Maja sama mówiłą, że Paweł to dupek..A teraz...A z resztą...
- Wiecie co.? Może chodźmy do tego "Billboardu".. - zaproponowałam
Dziewczyny zgodziły się. Okazał się to nie duży klub...Nawet fajna atmosfera..Wybrałyśmy stolik i rozsiadłyśmy się...Wtedy podeszła do nas grupka dziewczyn...Nie wyglądął zbyt przyjaźnie.
- Ej lalunie to nasze miejsce! - powiedziała jedna z nich.
- Ale wydaje mi się, że nie jest tu napisane, że to wasze..Więc... - zaczęłam, ale od razu mi przerwała
- Nie zaczynaj, bo pożałaujesz.. - warknęła kolejna z dzikusek
- Ale... - znów zaczęłam..Ale dostałam od niej z pięści w nos...I upadłam (jeny, który to już raz w tym opowiadaniu? Przepraszam, ale weny nie mam -,-)
Po jakimś czasie obudziłam się..Nie pamiętałam co się działo po tym jak zostałam pobita..Wtedy zorientowałam się, że jestem u chłopaków w domu...Zobaczyłam Natha...Od razy się uspokoiłam...
- Ali...Wszystko w porządku? Jak się czujesz? - spytał troskiliwie
- Głowa mnie boli..i nos.. - powidziałam i poczułam, że leci mi z niego krew...
- Dobrze, że chłopacy byli wtedy w klubie...I pomogli nam z tymi dzikuskami ..Nie wiem co by się jeszcze stało jakby nie zareagowali w porę... - powiedziała Veronika.
- Już nigdy więcej, w tym klubie... - podsumowała Olga
- A właściwie to co tam robiłyście.? Przecież miałyście być w studiu u Mai... - pytał dociekliwie Tom, tuląc w tym momencie Marikę (Awww..tak słodko razem wyglądali)
- Bo...Tak jakoś wyszło - powiedziała Olga, bo widziała, że nie chciałam o tym rozmawiać..I wtedy nie wiem właściwie dlaczego oczy mi się zaszkliły...Nath oczywiście musiał to zobaczyć...
- Ej, mów co się stało! Ja nie odpuszczę! - powiedział stanowczym tonem Nath.
Wszystko mu opowidziałam...Przy tej rozmowie popłynęły mi łzy...Ohhh..A miałam już nie płakać!
- Ale najgorsze jest to, że nie wiem dlaczego oni mi to zrobili....Gdzie popełniłam błąd..A może Paweł jej coś na mnie nagadał...Ostatnio pisał mi, że chce do mnie wrócić...ale ja go odrzuciłam...
Nie ma co muszę to wyjaśnić..Zadzwonię do Mai...
-Hallo. - odezwała się w końcu po czwartey nieodebranym połączeniu.
- Maja...Dlaczego.? - powidziałam tylko bo nic innego nie mogłam...
- A co myśłałaś, że się nie dowiem, co robiłaś jak byłaś z Pawłem... - spytała mnie poirytowanym tonem.
- Ale o co Ci chodzi.!? - spytałam, nie miałam pojęcia o co jej chodziło.
- Nie udawaj niewiniątka! - mówiła dalej nie zrozumiale Maja...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc tak...
Wiem...nudny, bez ładu i składu... ; //
Przepraszam.!
I love you  #TWfanmily from chat.! <333
(Pisane przy ChTS. <3)